Ostatnia kolacja, ostatnia butelka. Ostatnie lipienie…..
Rano szykujemy się do odlotu.. Już go słychać nadlatuje.
Po przybyciu do Sosnogorska obowiązkowa Bania. Trzeba się wyparzyć i wymoczyć. A tak na marginesie. Moi rosyjscy przyjaciele chodzą do bani dwa razy w tygodniu. Taka tradycja. I być może stąd ta ich krzepa i siła.
I to już koniec całej historii.
Może jeszcze tylko to, że były łzy i to takie prawdziwe, męskie łzy przyjaźni.. I ponad dwa dni jazdy w pociągu, wspominania niedawnych przeżyć.
Zachęcam wszystkich, do przeżycia takiej przygody. Ponieważ oprócz wielu ryb, które padło na tej wyprawie. Uzmysłowiłem sobie a może właściwie ponownie zrozumiałem, czym jest przyjaźń, braterstwo, dzielenie się wszystkim, co mamy. Możliwość zaufania drugiemu człowiekowi. W czasie spływu było jasne, iż jeżeli nie dasz z siebie maximum wysiłku. Możesz w najlepszym wypadku się skąpać o innych rzeczach nie wspominając.
Zdałem sobie także sprawę, czy nie należy zwolnić tego biegu, w jakim jest wielu z nas i popatrzyć trochę na boki.
Wiem na pewno, pokochałem to miejsce i mam nadzieje, że powrócę tam jeszcze niejeden raz.
Z chęcią udzielę dodatkowych informacji na temat wyprawy a może pojedziemy razem?